Sezon na przeziębienia uważam za otwarty
Strona główna » Sezon na przeziębienia uważam za otwarty
Nastała nam już ta część jesieni, której najbardziej nie lubię. Nie można już podziwiać kolorowych liści, babiego lata, grzybów, słońca, cieszyć się temperaturami ok. 15C... Teraz panują dni pochmurne, często dżdżyste, deszczowe lub też z większymi lub mniejszymi opadami śniegu, który jednak nie ma szans się utrzymać i zamienia się w krótkim czasie w błoto. Temperatura wskazuje na to, że należałoby już pomyśleć o chodzeniu w butach zimowych, ale serce chciałoby jeszcze jesienne i - powiedzmy to sobie wprost - póki temperatura nie spadnie poniżej 2C jest to jak najbardziej możliwe. Lżejszych butów nie warto chować również ze wględu na to, że na wszelkie wypady do marketów czy galerii, kiedy to nasza przechadzka "po dworze" ogranicza się do dodreptania do samochodu, również warto ubrać coś lżejszego. Obecna pora roku charakteryzuje się też "wielkim skrobaniem", kiedy to człowieka budzą rano odgłosy włączonych silników i "piłowania" okien samochodów. A wystarczyłoby założyć pokrowiec... Na większych skwerkach, w parkach i na łąkach żerują stada wronowato - krukowatych, w liczbie, która pokazuje, że dla bezpieczeństwa własnej odzieży, lepiej ich nie płoszyć, co jest bardzo łatwe, bo bojaźliwe to stworzenia. Do tego rozpoczyna się sezon grzewczy. No właśnie. I tu pojawia się kolejny problem z miłymi sąsiadami, którzy chyba przez cały rok magazynują w piwnicach śmieci, żeby je w zimie palić. Często bywa, że człowiek postanowi pójść się "przewietrzyć", albo otworzy okno, żeby wpadło trochę "świeżego powietrza" i.... i przychodzi wkurzony, albo czym prędzej zamyka z powrotem okno ze świeżym powietrzem w domu. Gorzej, jeśli zostawi okno otwarte i gdzieś pójdzie. Dlatego też powiem szczerze, że nie takie mi straszne palenie w piecach węglem, chociaż też śmierdzi, zwłaszcza jak ciśnienie atmosferyczne pcha dym w dół, co to palenie śmieciuchów - nie wiem czego, ale tak sobie myślę, że jakby ktoś wrzucił do pieca oponę samochodową i dopakował plastikowymi butelkami, to chyba by było to o co mi chodzi. Nie róbcie tego, ludzie!!!
Ale o przeziębieniach miało być. Więc wracając do tematu: ja wiem, że reklamy kuszą, ale uważam że te wszelkie specyfiki na poprawienie odporności to jedna wielka ściema. Co więcej badania WHO też na to wskazują. Oczywiście są produkty, które mogą człowieka uodpornić. Można np. pić herbatę z cytryną lub miodem, albo z sokiem malinowym (jeśli ktoś zrobił sobie; bo zawartość malin w kupowanych w sklepach sokach malinowych zwykle nie przekracza 2%), można jeść chrzan - ponoć ma właściwości zbliżone do czosnku, a jeśli chodzi o ten ostatni, to jedzcie sobie na zdrowie, jeśli lubicie, ale miejcie litość dla współjeżdżących komunikacją zbiorową i nie wsiadajcie do niej po takiej przegryzce... Do pracy też lepiej nie przychodzić po... czosnku. Ale w weekend, jak najbardziej :) Popijając później dużą ilością ciepłego mleka, dla wywabienia zapachu (mięta nie zadziała w tym przypadku).