Sezon na grillowanie

Strona główna » Sezon na grillowanie

Zrobiła się piękna pogoda, co oznacza, że w piątkowe, sobotnie i niedzielnie popołudnia zaczyna wdzierać się do naszych mieszkań i domów zapach grillowania. Po początkowym "fuj" związanym ze smrodem podpałki (swoją drogą Nobla dla tego, kto wymyśli podpałkę o zapachu pieczonej karkówki, kiełbaski, albo chociaż bezwonną), reszta jest przyjemna. Idąc śladem ogółu, tak i my wybraliśmy się w weekend do znajomych na grilla. I żeby nie było: nikt się nie upił, nie mamy małych dzieci, a te, które mamy były pod dobrą opieką. Zdaje się, że teraz opisując grille czy jakiekolwiek inne imprezy towarzyskie trzeba robić notatkę dotyczącą opieki nad dziećmi. Chore to trochę, że rodzice, dopóki potomstwa nie wejdą szczęśliwie w wiek dorosły, nie mogą się napić alkoholu, żeby nie narazić się na odebranie przychówku, ze względu na niejasną przesłankę "narażenia ich na utratę życia lub zdrowia". Łapy w górę Ci, których rodzice alkoholu do ust nie wzięli, gdy oni byli w wieku 0-18 lat. Nie widzę. Łapy w górę rodzice (w tym sędziowie, prokuratorzy i policjanci), którzy nigdy nie brali udziału w zakrapianych imprezach mając dzieci w wielu 0-18 lat. Nie widzę. Gdyby zrobić masową łapankę w długi, słoneczny, majowy weekend niemal wszyscy Polacy straciliby prawo opieki nad dziećmi. Kto by je wtedy wychowywał? Więc o co w tym chodzi? Po co te szopki telewizyjne pod tytułem: rodzice wracali na piechotę z dziećmi z imprezy mając promile? Mieli samochodem jechać? Mogliby co prawda taksówką, ale taksówka do domu nie wjedzie, więc tak czy inaczej trzeba trochę podejść. Odnoszę dziwne wrażenie, że komuś zależy na ogłupieniu społeczeństwa, wymyślając sytuacje, które hipotetycznie mogłyby zaszkodzić dziecku. Ale powiedzmy sobie szczerze: takich sytuacji jest więcej. Czy jak matka opiekująca się dzieckiem rozchoruje się i pójdzie do lekarza zabierając to dziecko ze sobą i mając powiedzmy 39C gorączki to znaczy, że naraziła zdrowie lub życie dziecka na szwank? Przecież jej stan byłby porównywalny z wypiciem niezłej ilości alkoholu. Z drugiej strony o wizycie domowej w wielu przychodniach można pomarzyć, więc czy to znaczy, że stoi przed wyborem: leczyć się narażając się na utratę dziecka, czy nie leczyć? Czy rodzice uczący dzieci jeździć na rowerach, rolkach, deskorolkach, nartach, sankach, chodzący z nimi do parków linowych, uczący ich pływać, nie powinni mieć przypadkiem odebranych praw rodzicielskich, bo przecież w określonym przypadku jak dziecko źle upadnie, mimo ochraniaczy może sobie zrobić krzywdę? Krzywdę dziecku mogą też zrobić zwierzęta trzymane w domu (osobiście znam wiele takich przypadków), więc może i ci nie powinni wychowywać dzieci? Niby państwo stara się zachęcić do rodzenia dzieci, ale z drugiej strony jak się słyszy takie "informacje" to człowiek nie ma ochoty się rozmnażać. Na dziecko nie można pokrzyczeć, bo to się może odbić na jego psychice i może kiedyś rodziców zaskarżyć. Broń Boże uczyć dyscypliny. Już mieliśmy ostatnio przykład, że nakazanie dzieciom spokojnego ustawienia się przed klasą i stania to przegięcie. Napić się piwa nie można. Najlepiej byłoby prowadzić dziecko na smyczy, ale to mogłoby też być źle odebrane. Jak wpadniesz w kłopoty finansowe, to wiedz, że państwo ci nie pomoże, ale za to może odebrać ci dzieci. Czy tylko mi się wydaje, że w naszym pięknym kraju coś jest nie tak?

U znajomych za to zdziwiliśmy się, bo kupili nowe, piękne meble do pokoju. Myśleliśmy, że nieźle popłynęli z kasą, bo jesteśmy świeżo po zakupie kanapy i wiemy, że ceny mebli mogą powalić. Tymczasem oni znaleźli w internecie piękne tanie meble systemowe. Świetny zakup, który zupełnie zmienił wygląd ich pokoju.